czwartek, 8 lutego 2024

Ciepła zima - apokalipsa homo sapiens

 Każdy gatunek ma swoją niszę ekologiczną, którą zasiedlił. Jeśli przestaje mu wystarczać, poszukuje kolejnej. Gatunek ludzki postępował tak samo dopóki nie zrobił na większą skalę użytku z inteligencji. Dzięki niej zaczął przystosować środowisko do siebie, a jest to proces znacznie szybszy. Dzięki inteligencji wynalazł medycynę, która mniej więcej od połowy XIX w. zdecydowanie ograniczyła umieralność dzieci, która przedtem była zapewne na poziomie innych gatunków wnioskując z tempa przyrostu naturalnego. W miarę postępów medycyny rosła też długość życia każdego kolejnego pokolenia. Ekspansja ilościowa naszego gatunku zaczęła rosnąć wykładniczo. Zbliżyliśmy się już do poziomu bakterii: podwajamy się co 2 pokolenia. Potrzebując przestrzeni życiowej dla nowych jednostek zwiększyliśmy gwałtownie przystosowywanie biosfery do siebie. Tym samym gwałtownie zwiększamy obszar monokultury (monokultury z punktu widzenia biosfery). Biosfera to miliardy procesów. W biosferze wszystko jest powiązane ze wszystkim (było na to setki milionów, a pewnie miliardy lat). O większości z nich pewnie nawet nic nie wiemy. Im więcej elementów systemu tym zapewne jest on stabilniejszy. Zmniejszając gwałtownie różnorodność systemu, niszcząc jego punkty regulacyjne, doprowadziliśmy do katastrofy w sensie fizycznym i matematycznym. System który składa się z procesów zdolnych do samoregulacji nie jest łatwo wyprowadzić ze stanu równowagi jednak nam się to udało. Po czy to wnoszę? Ano po tym, że jeżeli tendencje zmian tego ogromnego systemu dają się łatwo zauważyć i rejestrować, to on już wyruszył do nowego stanu, którego nie potrafimy przewidzieć, bo nie mamy dostatecznej wiedzy. I chociaż przyrost CO2 jest najbardziej widocznym i najłatwiej mierzalnym procesem to decydujący jest stan całej biosfery. W dodatku zaślepiliśmy się danymi ilościowymi, poziomem stężenia tego gazu, a jakoś umyka nam tempo wzrostu tego stężenia niespotykane dotychczas w historii biosfery. 

Temperatury rosną błyskawicznie. Już teraz (2024) sięgają 2 st.C powyżej poziomu preindustrialnego. Zastanawiam się, kiedy pojawią się zakłady co do zasięgu i grubości lodu arktycznego. To jednak nie jest gra komputerowa, ani salon kasyna. To element procesu naszej zagłady. Biosfera poradzi sobie z nami na swój prosty, pewny i bezwzględny sposób - fizyką - gatunek zbyt ekspansywny wymiera, bo sam czyni swoją niszę ekologiczną zabójczą dla siebie. A że przy tym zmienią się warunki klimatyczne i zmieni się wiele innych procesów? Wiele razy już tak było. My nową niszę możemy znaleźć tylko na innej planecie tyle, że nie mamy do tego wiedzy ani środków.
Nie ma najmniejszego znaczenia, czy w tym roku jest więcej lodu, czy mniej. Proces ten ruszył już dawno. Niewiadomy jest konkretny rok całkowitego stopienia, ale pewny. Jakaż to różnica ten czy np. 2026? Dlaczego pewny? Bo nie robimy nic znaczącego dla zahamowania zabójczych dla nas zmian biosfery (nie tylko emisji CO2), a wręcz odwrotnie. Właśnie składamy na ołtarzu zysku naszą jedyną niszę ekologiczną we Wszechświecie. Podejrzewam też, że nawet gdybyśmy coś robili, to już jest za późno, bo tak ogromny system charakteryzuje się również wielką bezwładnością i jeśli zaczął się zmieniać tak wyraźnie to oznacza, że lawina już ruszyła.

sobota, 26 września 2020

Luźne myśli

 Jakże cudowną rzeczą jest intelekt osadzony na małpie: lecąc w przepaść nie wierzy w jej istnienie. Znieczulenie przed zagładą. 

Wiara jest podstawą istnienia człowieka. Wierzy, że jutro znów będzie wschód słońca, że będzie żył, że wykona co zaplanował. Potem wierzy, że ktoś go stworzył, że żyje tylko dzięki Czyjejś łasce. Ciągle musi być poddanym, niewolnikiem.

Małpie instynkty rządzą człowiekiem posiłkując się intelektem, ale intelekt może przełamać instynkty aż do samozagłady jednostki.